Siedzę nad brzegiem morza i medytuje w oczekiwaniu na fale

Bardzo krótka przypowieść o fali.

Płynąc przez życiewistość, zatrzymuję się w tym – wiadomo – tu i teraz, trochę posiedzę, pobędę z okolicznościami, poegzystuję z sytuacją. TAK, życie. Do okoliczności ZAWSZE „tak”. Ommmm, wdech- cudowna rześkość akceptacji zdarzeń, delikatny wietrzyk przychylności całujący czółko, spokój jak wpłynąłem na suchego przestwór oceanu, jestem już prawie jak Budda na szczycie drzewa życia sięgający po owoc satori – a tam, niewiadomo skąd, niewiadomo kiedy i nie wiadomo (jeszcze ) po co – FALAaaaaa, zza pleców , niepostrzeżenie i nagle. Uderza albo obmywa mnie – i wiem, że to moja decyzja, którą z opcji wybieram. Obmywa. Zabiera niedopowiedziane „kiedyś” , odpowiada na odbijające się o brzegi głowy pytania o jutro , nasącza mój proces istnienia i nie jestem w stanie wydać z siebie niczego innego niż okrzyk do życia: ŁAAAAAAŁ!!
O łaaaał!!, jesteś tak doskonałe w swej nie-obliczalności. TAK, jesteś TAKie, dokładnie jakie masz być, teraz tutaj. Ani za bardzo takie, ani za mało jakieś. Poziom zero, harmonia, balans. Szala bez balastu dramatów. Szala z balansem ekscytacji. ZERO.
Czy ruszyłabyś ze swojego spokojnego kamienia, gdybyś nie dostała falą w plecy? 🙂

992BC1A8-8F38-4965-A1D8-906012D5F2D1

 

 

Be the change you want to see in the world.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nadlatuję!Jestem wyskakującym okienkiem, ale takim przyjaznym.

Tylko mówię, że za zapis do newslettera dostaniesz w prezencie e-book

"Gdzie zacząć szukać swojego nieba na Ziemi?"

To jak, wchodzisz w to?