Stoję na pustyni i wiem, że to moje miejsce

Dlaczego postanowienia noworoczne nie działają i co z tym zrobić ?

Co roku o tej porze jest absolutny wysyp ogromnych chęci do zmian. W sobotę kolejka w Decathlonie nie zmieściła się w hangarze Decathlonu, zawijając się w nim jak jelito grube, od początku do końca i z powrotem na cztery razy. Wszyscy uderzyli w sport międzynarodowy, jakim jest czynienie postanowień noworocznych.

 

Większość ludzi na świecie ma w głowie ten plan: nadejdzie nowy rok, będę mógł zmienić swoje życie.. Albo – muszę zacząć od nowa. Lub też – dopiero teraz jest okazja. Okazja albo przymus, presja nowego roku, nowych początków, presja otoczenia bo wszyscy coś robią, ciśnienie na wysportowanych ludzi, hype na positive vibes, te wszystkie promki na karnety na siłkę i cały świat krzyczący, że z nowym rokiem wszystko się zmieniło. A Ty budzisz się 2 stycznia na kacu i znowu wszystko jest tak samo. Ta sama robota, do której nie chcesz iść, ten sam mąż, który wcale nie chce się zmienić w księcia z instagramu noszącego Cię na rękach i ten sam ponury, zimowy krajobraz za oknem.

 

Marzysz, żeby coś się zmieniło, ale czekasz na ten właściwy moment.

Ciągle czekasz na właściwy moment, ale on nie nadchodzi, bo nie jest nim nowy rok, może jak zmienisz pracę to będzie ten lepszy moment. Może jak dostaniesz awans albo zdarzy się coś niespodziewanego, coś co sprawi, że wreszcie będziesz mogła zacząć żyć. Jakiś chociaż wyraźny znak, że masz zacząć działać od zaraz, jakiś grom z nieba, dziwny człowiek, którego spotkasz na swojej drodze, czy jednorożec zstępujący na złotej chmurze, wypowiadający to magiczne zdanie: „ Witaj << Twoje imię i nazwisko>> , jestem Twym wyczekanym znakiem od wszechświata, zaprawdę  powiadam Ci, od dzisiaj zacznij działać w kierunku zmiany, a obiecuję Ci lekkie, przyjemne i dostanie życie. Serio. Już czas, TERAZ”.

 

pustynny krajobraz i ja

mogę być znakiem na który czekasz – zacznij działać, teraz

Co roku sterta postanowień, oczekiwań od życia i od siebie, lista wydłużająca się z roku na rok. W tym roku się uda. Tym razem dam radę. Nie udało się w ten jeden rok, no cóż, to widocznie nie dla mnie.  Widocznie to nie było mi pisane. Widocznie jestem za słaba i się do tego nie nadaję… (gówno prawda, ubij od razu ten głos w swojej głowie, zanim się rozkręci i zacznie na poważnie psuć Ci życie)

Cała lista postanowień a…  czy to w ogóle jest moja własna lista? Dla kogo są tak naprawdę te postanowienia? Skończyć studia, dostać prace, być dla kogoś kimś, być wreszcie “jakaś bardziej, jakaś mniej”.  Ile z tego w ogóle rezonuje ze mną? Ile jest o mnie?  Co mnie motywuje, aby to osiągnąć? Wewnętrzny głos czy otoczenie i chęć udowodnienia komuś czegoś? Jak wypadają podsumowania pod koniec roku?

Tworzymy listy osiągnięć, które chcemy spełnić, pytanie

czy to są nasze potrzeby i pragnienia ?

Serduszkowa skała

czy ja w ogóle jestem na swojej drodze?

Dlaczego postanowienia noworoczne nie działają?

To nie postanowienia mają działać, tylko TY. Też kocham marzyć, afirmować i czarować siłą umysłu, ale samo pragnienie i chęć jego spełnienia nie wystarczy. Sprawdziłam, nie działa. Dusza ma zamysł, spoko. Umysł się zgadza na jego realizację = super. Ale Bez ciała, które wykona działanie, nie ma szans na powodzenie. Musi być potrójne uderzenie. No i jeszcze jedna kwestia: To nie mają być postanowienia noworoczne, tylko Twoje postanowienia. Postanowienia, które czynisz, żeby Twoje życie było lepsze, a nie następny rok. Nie zdanie innych ludzi na Twój temat. Niekończące się listy postanowień przygniatają ich twórców, ponieważ okazuje się, że oczekiwania przerosły moc napędową. Nie wiadomo jeszcze, czy postanowienia należą do twórców. Jedyne co pozostaje, to gorzki smak porażki, że znów wyszło jak zawsze, że znowu nic.

Jak więc osiągnąć swój cel?

Z mojego punktu widzenia, to co mogę Ci podpowiedzieć, jest kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę, by się boleśnie nie rozczarować. Pierwsza rzecz, to nie mieć absolutnie żadnych oczekiwań. Niby bez sensu, a jak się głębiej zastanowić, to okazuje się, że zasadniczo bez oczekiwań nie ma rozczarowań. To na wstępie.

I teraz. Zamiast tworzyć listę rzeczy na cały rok, ustal sobie jeden duży cel na cały rok. Jeden. Jeden cel, który będzie z Tobą przez następny obieg słońca. Dobrze go nazwij. Zamiast – muszę przestać jeść w maku i nigdy więcej pizzy , niech to będzie – spróbuję zdrowiej żyć. Zamiast powinnam schudnąć – będę więcej się ruszać, zapoznam swoje ciało z bardziej dynamicznym trybem funkcjonowania. Zamiast: nie będę żarła cukru, sprawdzę, czy mogę jeść więcej owoców, zastępując tabliczkę milki bananem i paczką orzechów.

Masz wtedy ponad 360 dni na podjęcie tej próby. Rób to codziennie – próbuj. Jeśli nie uda Ci się jutro od śniadania, podejmij następną próbę w kolejnej godzinie. Przy następnym posiłku. Za chwilę. Wieczorem. Następnego dnia już od pierwszej sekundy. Wykorzystaj każdą chwilę, żeby próbować. Pracuj nad nauczaniem się nawyku.

 

Skałki, piasek i niebo

Jeśli masz więcej niż jeden gruby cel, może dobrym rozwiązaniem będzie rozłożyć  je bardziej w czasie? Zacząć od skupienia się na jednym zadaniu przez jeden miesiąc i stopniowo się rozpędzać? Dawkować sobie te zadania, powoli, we własnym tempie zamiast serwować swojemu ciału i umysłowi terapię szokową w postaci scenariusza zmian, o których on jeszcze nie wie, że jest gotowy przeżyć?

Lubimy stałe, pewne strefy komfortowe, których opuszczanie naturalnie jest czymś super niewygodnym dla naszego umysłu.

Główną zaletą tego sposobu jest to, że kiedy zaczniesz pracować nad polepszeniem swojego życia w jednej sferze i zobaczysz pierwsze efekty, zaczniesz też się za nie nagradzać i gromadzić coraz więcej wiary we własne siły. Zacznij od jednej drobnej zmiany. Malutkiej. I kontynuuj codziennie. Rozpędzaj się. Zobacz – kiedyś myślałaś, że nigdy w życiu nie mogłabyś żyć bez cukru/ mięsa/ mleka/ papierosów/ tego toksycznego związku ale gdy jeden element wyskoczy z tego przeświadczenia o sobie, nagle okaże się, że tam w środku zrobiło się o wiele więcej miejsca. Tam weszła pewność, że dajesz radę w zmiany, że wcale nie są tak straszne, a uczucie wygranej z własnym głosem w głowie smakuje najlepiej na świecie. Zrobiłaś już pierwszą rzecz, którą uważałaś za niemożliwą, to co będzie następne?!

Chcę jeszcze więcej tych zwycięstw! Codziennie !

A może ten jeden gruby cel to nie plan na rok a na przykład na 5 ? Mierzmy wysoko, ale nie tak, żeby zamordować te cele i marzenia już na starcie. Twoja głowa potrzebuje wiedzieć, że to co zamierzasz jej zaserwować, to coś absolutnie czadowego i na maksa się tym jarasz, a nie jakiś hardkorowy maraton niewygody i walki ze swoim życiem, w bólu rodzący zupełnie odległą i niepasującą wizję jakiegoś szaleńca. No i nagroda jest nie tylko na końcu, nie tylko za złoty medal na olimpiadzie, nie tylko za 111% realizacji planu. 

 

Nagroda jest za każdy podjęty krok. Każda próba to wygrana.

Widok na wulkan i pustynny krajobraz

góra ognia

w tobie też jest

Nie twierdzę, że to niemożliwe zrobić gruby plan zmian na 55 pozycji w miesiącu, wdrożyć je wszystkie na raz od początku stycznia i zakończyć rok ze stuprocentową skutecznością. Z życia, doświadczenia oraz badań wiemy, że jest to po prostu trudniejsze, niż przy rozłożeniu na etapy. Jestem ostatnią osobą na świecie, która powie Ci, że coś jest niemożliwe. Z sumie to nigdy Ci tego nie powiem.

Ty znasz siebie najlepiej. Po prostu sprawdź, co u Ciebie zadziała. Próbuj.

Ostatnia rzecz: niech Twoje postanowienia  będą autentycznie Twoimi postanowieniami. Niech płyną prosto z serca, Twojego serca, z poczucia, że robisz coś dla siebie, aby to Tobie żyło się lepiej. Abyś Ty czuła, że robisz krok w kierunku czegoś lepszego. Niech to nie będzie walka ze sobą i wymaganiami świata wobec Ciebie. Tylko wtedy Twoje cele mają szanse na powodzenie, jeśli są autentycznym celem Twojej duszy. Kiedy czujesz, że to jest totalnie to, że płoniesz w działaniu.

 

 

stoję na pustyni pod wulkanem i oglądam świat

AHO

Be the change you want to see in the world.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *