Jak doświadczyłam niesamowitej wdzięczności wznosząc się w powietrze

Zacznę od tego, że przez pół lotu wyłam – po prostu zalałam się łzami i nie mogłam przestać płakać. W drugie pół napisałam to:

Zacznę od tego, że nie wiem jak zacząć . Jest we mnie tyle emocji, że mam wrażenie, że w żadnym języku nie powstały takie słowa, które mogły oddać stan umysłu, który mnie ogarnia.  Niewypowiedziana, bezgraniczna  wdzięczność za niesamowite poczucie cudu, jakim jest mój czas na Ziemi . Nasz czas. Nas jako boskie , metafizyczne istoty w ludzkim ciele . Patrzenie na życie przez pryzmat tego, co ludzkie, już przestało mi wystarczać . Chce odczuwać całym sercem, duszą i pełną świadomością. Świat jest piękny, cudowny, niesamowity i umrę z tymi słowami na ustach. Oglądamy świat oczami, ale tak naprawdę prawdziwe czucie i odbieranie go, odbywa się gdzieś na poziomie duszy… Patrzę na wschód słońca ponad chmurami, kilometry nad ziemią , widzę cud, jakim jest miejsce, w którym żyję. Kawałek skały, która tętni życiem- oddycha, rodzi, pulsuje, cierpi, …., – Ziemia. Kawałek skały, który bez przerwy się obraca, na zmianę  pokazując nam słońce lub gwiazdy, jasność i ciemność, dzień i noc. Kawałek skały, zawieszony w przestrzeni w towarzystwie 7 innych równie niesamowitych tworów. I wszystkie obracają się wokoło gwiazdy. I to jakiej! Zimą bez jej widoku ludzie mają depresję a latem przypiekają się jak boczek na grillu. Nasze życie na Ziemi zależy od tej gwiazdy . Jesteśmy akurat w idealnej odległości od słońca… Nigdzie indziej w naszym układzie słonecznym nie ma życia . Nie jest też powiedziane , że nie ma go w żadnym innym miejscu wszechświata, ale wszędzie jest tak daleko … Śmię twierdzić, że zanim rasa ludzka będzie technologicznie przygotowana do wyprawy poza Układ Słoneczny i znalezienia innych istot , szybciej wytłucze samą siebie albo zniszczy planetę, która ją karmi. Gdzie wtedy uciekniesz, głupia, krnąbrna, niewdzięczna  ludzkości ? Tak przykra wizja nawiedza mnie nazbyt często , ale może nie jest jeszcze za późno ? Mam wrażenie, że większość ludzi podchodzi do życia na Ziemi, jakby to miejsce należało do nich i mogli z nim zrobić co zechcą . Nie jesteśmy właścicielami Ziemi . To nie jest nasza własność . To nasza Matka, która nas u siebie chowa , gości , przyjmuje . Jesteśmy jej winni szacunek i opiekę . Nie mamy innej ! Ludzie , nie ma innego miejsca , do którego możemy się udać, jak już wybijemy wszystkie zwierzęta , wytniemy drzewa , zapaskudzimy powietrze i wygrzebiemy z wnętrza Ziemi każdy najdrobniejszy minerał . Czy naprawdę nikt nie myśli o tym co będzie za sto, pięćset , tysiąc lat ? Obrzydliwy egoizm, „bo mnie tu już wtedy nie będzie „ ?? Dokąd zmierzasz , świecie ?

               _______________________________________________________________________

Lądujemy. Przed chwilą widziałam słońce nieśmiało przebijające się przez chmury, dopiero witające się z horyzontem, rzucające przepiękną czerwoną smugę po całym widnokręgu. Światło potrafi zadziałać na wyobraźnie w zaskakujący sposób – doskonale znany mi widok wschodzącego słońca, jednak za każdym razem jest zupełnie inny . Feeria barw rozlewająca się po płótnie z chmur . Ziemia jest wybitną artystką.  Patrzyłam na to słońce przez maleńkie okno samolotu z takim zachwytem, jakbym widziała je pierwszy raz w życiu. Stąd to morze łez. Jaka ta planeta jest niesamowicie piękna! Ja na niej żyję! Co ja tu właśnie oglądam?! Jestem przecież bliżej słońca!!! (Uwierzycie, że samo wspomnienie tego widoku, wywołuje we mnie dokładnie taką samą reakcję?! JAKIŚ OBŁĘD! )

Lądujemy. Teraz widzę księżyc. Pod warstwą chmur , tuż nad Ziemią. Jest 8 rano czasu lokalnego, Słońce i Księżyc na niebie, w zasięgu wzroku, tak blisko siebie… Koła dotykają ziemi , Ziemi! Człowiek wymyślił maszynę, która może latać ponad chmury , wykopał z wnętrza Ziemi ropę , która go napędza a nie rozumie, że mamy jedną planetę i należy jej się wdzięczność i szacunek. Abstrakcyjne pojęcia, dla wielu…

Lądujemy; samolot wylądował, ale moja głowa nie. Jeszcze długo będzie latać gdzieś wysoko…

To cudnie, że pasażer obok i ekipa pokładowa pytali, czy lecę pierwszy raz w życiu . Nie policzę teraz dokładnie który, ale przysięgam, że czułam się, jakbym leciała pierwszy raz. To cudnie, bo to znaczy, że wciąż mam w sobie tę dziecięcą radość z przeżywania NA MAKSA emocjonalnie tych ekscytujących rzeczy.  Że śliczny wschód słońca cieszy za każdym razem tak samo, nie mniej . Że piękno wciąż najmocniej definiuje mi natura i planeta , a nie przedmioty czy twarze. Że nie muszę dostać od życia niewiadomo czego, żeby rozpłakać się ze szczęścia.

W całym tym zachwycie, emocjach i niepohamowanych łzach, tylko jedna myśl : jak dobrze, że tu jestem, jak dobrze jest PRZEŻYWAĆ ŻYCIE!

Be the change you want to see in the world.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *