
WSZĘDZIE SPOTYKASZ TYLKO SIEBIE i wszystkie odpowiedzi są w Tobie.
Falowanie na oceanie w nieustannym przepływie, a fala czasem wynosi na brzeg, żeby stamtąd dobrze przyjrzeć się, co tak właściwie nas nosi i gdzie.
Astronomicznie zaczęła się wiosna, a z nią nowy rok astrologiczny. Słońce przeszło na ekliptyce nieba do znaku barana, który otwiera cały zodiak. Poprzedza do sezon ryb, a ryby to śnienie i emocje.
W tamtym roku w rybach śniłam zamieszkanie na wyspie, a w tym nową siebie. Ale zanim mogłam ją wyśnić, potrzebowałam obudzić się z koszmarnego snu o sobie samej, który snuł się w mojej głowie i blokował cały przepływ. Spotkałam się z wersją siebie, która choć była nieprzyjemna i trudna do zobaczenia, pozwoliła mi zdecydować, że to nie jest to, co wybieram.
Urażone, ważne egunio
Trzymałam w sobie mnóstwo urazy do najbliższej osoby, bo duma nie pozwalała mi zobaczyć stanu rzeczy takim, jakim jest naprawdę. Nie chciałam zmian, bo wygodnie mi było nie słuchać. Lenistwo wzięło górę i z moich wielkich wizji nie zostało nic, bo nie dawałam sobie wytłumaczyć, że można też zrobić inaczej.
Nie potrafiłam zaakceptować tego, że ktoś nie zgadza się z moim planem na życie i nie chciałam nawet dopuścić do siebie, że wystarczyłoby go delikatnie zmodyfikować, aby żyło się lżej nie tylko mi ale nam, jako rodzinie i drużynie, która przecież zawsze miała grać do jednej bramki. Kiedy zaczęłam słuchać drugiej strony, okazało się, że wcale nie rezygnuję ze swojej wizji, tylko dodatkowo ją poszerzam. Sięgnęłam dzięki temu po drogę, o której wcześniej nawet nie pomyślałam, a okazało się, że swoją wspaniałością znacznie przewyższa mój dotychczasowy plan. Jak na ironię słuchanie tylko siebie przyniosło odwrotny do zamierzonego skutek.
Nie umiałam rozmawiać z ludźmi, bo czułam się niepewna i zaatakowana, jeśli miałabym się z kimś nie zgodzić. Reagowałam agresją na czyjaś złość. Nie potrafiłam łagodnie podejść do osoby, która w mojej obecności się denerwuje. Jestem przecież tak ważna, że jak możesz przy mnie dawać upust twojej złości?
Nie wiedziałam jak na głos wyrażać swoje zdanie, bo znów ta niepewność, czy ja mogę myśleć inaczej niż Ty, skoro brzmisz, jakby Twoja racja była jedyną prawdziwą?
W obecności krytycznych głosów, chowałam się w swoją krabią skorupkę i wycofywałam gdzieś do wnętrza, żeby wreszcie dotrzeć do miejsca, gdzie znajdę to potwierdzenie, że ja też mam prawo myśleć po swojemu.
Nie rozpoznałam swojej wartości i nie wierzyłam, że zasługuję na wszystko co najlepsze, bo sama sobie siebie wsadziłam w obraz bezsilnej jednostki targanej wiatrami przeciwności. Przecież nie mogę tak jak chcę, a to znaczy, że nie mogę w ogóle.
Złość kojarzyła mi się z gwałtem na moim spokoju. Nie było tam jednak spokoju, skoro nie umiałam go odnaleźć, kiedy w otoczeniu pojawiała się złość.
Byłam niepewna swojego zdania, bo wierzyłam, że potrzebuję autorytetów, które mi powiedzą co mi jest, dlaczego czuje się źle.
Krzywdziłam siebie, nie słuchając swojego głosu; ale ciężko cokolwiek usłyszeć, kiedy nawet nie odróżniasz głosu serca od ego, ani swojego głosu od głosów innych.
Zapomniałam ile znaczę dla świata i ile mogę do niego włożyć. Choć z drugiej strony jestem tu tylko gościem, wiec bym się tak nie przywiązywała do niczego, co mnie tutaj spotyka.
dokąd uciec,
kiedy nie ma już dokąd uciec?
Szukałam potwierdzenia swoich racji w zewnętrznym świecie i oczywiście otrzymałam to potwierdzenie, w postaci obrazu takiej siebie, jakiej nie chciałam widzieć, ale ona tam była, ta mała dziewczynka, która nic nie rozumie. Obrazu moich myśli o sobie i tego co myślę o innych, obrazu siebie i otaczającego mnie świata, bo na tamtą chwilę myślałam, że to świat jest przeciwko mnie, a nie, że to ja sama paradoksalnie sabotuję swoje ruchy, upierając się ciągle przy sposobach, które już dawno przestały działać. Ofiara losu.
Świat jest zły, ludzie chcą dla mnie źle, nikt mnie nie rozumie, dokąd jeszcze mogę uciec. Przed kim? Nie da się wiecznie uciekać przed sobą. Szukałam potwierdzenia, że to ktoś obok jest bezduszny i krytyczny, a nie, że na przykład ja sama tak widzę sytuację, bo widzę siebie w niej ofiarą.
Spojrzałam na ten obraz – czy to naprawdę ja? Czy to jest to, co myślę o sobie i świecie? Nie mogło być inaczej, skoro właśnie to zobaczyłam. Czy chciałam to widzieć? Nie i właśnie dlatego przed tym uciekałam. Ale znając już dobrze swoją moc wiedziałam, że mogę odtąd, świadomie już, zadecydować, czy dalej chcę kontynuować ucieczkę, czy stawię czoła tworowi we własnej głowie, który sama sobie zbudowałam.

Już nie uciekam.
Rybie łuski opadają z oczu.
Wystarczy już tego spania na jawie.
Wiosna, a wraz z nią porządki. Zimową głowę przeładowaną myślami, informacjami, bodźcami, słowami przy próbie opisania siebie, należy posprzątać.
Introwersja to mój naturalny stan. Cisza. Bezruch. W oceanie bodźców tonę. W sobie znajduję spokój. I wszystkie odpowiedzi są w nas – wystarczy spojrzeć na swój zewnętrzny świat, żeby dowiedzieć się, co nosimy w sobie.
Rybi sezon był najmocniejszy w tym całym zodiakalnym cyklu dla mnie. Śniłam zły sen o sobie i zobaczyłam siebie tak bezbronną jak małe dziecko, był we mnie strach i jakaś potężna niemoc; blokada, przed którą nie było już gdzie się schować.
Nie jest moim sposobem na uleczenie, odrywanie starych ran i patrzenie jak się boleśnie goją. Wolę raczej zderzyć się z obrazem siebie, którego nie akceptowałam i świadomie, na tyle ile jestem teraz w stanie, objąć ten obraz i zdecydować z miejsca, że to nie jest ta wersja mnie, którą chce być. Już nie. Mogę wybierać odtąd inne reakcje i inny sposób myślenia. Aktualizacja systemu przekonań . Czy da się żyć bez przekonań? Świat jest zaiste naszym wyobrażeniem.
Nie myślmy, ze wszystko co nas spotyka to cudze historie. Zwykliśmy mówić – to co robisz przy mnie, mówi tylko o tobie. Przestaje w to wierzyć, bo każda sytuacja jest jakimś odbiciem tego, co nosimy w sobie. Wszystko, co nas spotyka, to nasze wyobrażenie o świecie.
ALOHA
Może Ci się spodobać

Nadchodzi Nowy Świat, to już. Listy do ludzi 5 #przebudzenie
24 marca 2020
Piszę, bo mnie ludzkość wqrwia.
22 maja 2020